background image
35
„Na Spiszu” nr 3 (64) 2007 r.
D
ziś słowo „dzieciństwo” kojarzy
się w większości przypadków
z beztroskim czasem pełnym
zabaw i przygód. Często również rodzi-
ce pragną umilić swoim pociechom ten
piękny okres życia, organizując dla nich
różnego rodzaju wyjazdy, obdarowując
prezentami.
Dzieci mieszkające na wsi obecnie
coraz rzadziej pomagają w gospodar-
stwie, więc mają też więcej czasu dla sie-
bie. Teraz rolnicy wykorzystują głównie
maszyny rolne, do obsługi których po-
trzebni są dorośli. Dużym ułatwieniem
jest też ogradzanie pastwisk. Natomiast
dawniej w wielu pracach wykorzystywani
byli ci najmłodsi członkowie rodziny. Do
ich obowiązków należało przede wszyst-
kim wypędzanie bydła na pastwiska we
wczesnych godzinach rannych, pasienie
go i spędzanie z powrotem w godzinach
przedpołudniowych. Tę czynność nale-
żało powtórzyć jeszcze raz w porze po-
południowej.
Dzieciństwo cechuje jednak fanta-
zja, chęć wspólnych spotkań z rówieśni-
kami, pragnienie poznania czegoś no-
wego bez względu na czas, epokę, re-
alia, w których przyszło dzieciom żyć.
Tak więc i ci zapracowani mali Spisza-
cy, mimo wielu zadań powierzonych im
przez dorosłych, umilali sobie czas róż-
nymi czynnościami. Do popularnych
dawnych zabaw należała oczywiście za-
bawa w chowanego, „łapanego”. Dzieci
bawiły się też w zaprzęgi konne – dwie
osoby udawały konie, które prowadził
woźnica, wykrzykując na nie: „wiśta”!!!
(w lewo), „heta”!!! (w prawo), zależnie od
potrzeby. Wiele było przy tym śmiechu,
radości, ale też korzyści, bowiem dzie-
ci uczyły się pracy w grupach, podziału
czynności, samodyscypliny.
Młode pokolenie często też naśla-
dowało w zabawach dorosłych. Dlatego
dziewczynki wiązały snopki z kłosów zbo-
ża pogubionych przez dorosłych w czasie
zwożenia do stodół, a potem chłopcy, tak
jak i ich ojcowie, przewozili te wiązki do
domostw, często wykorzystując różnego
rodzaju wózki, jakie kto posiadał. Innym
przykładem może być budowanie przez
dzieci imitacji pieca kuchennego – „śpa-
retu” - w miejscu, gdzie wypasano wspól-
nie krowy. Powstał taki m.in. w Kacwinie
pod Kocym Zomkjym. Rolę płyty kuchen-
nej (popularnej: blachy) spełniał wówczas
płaski kamień rozgrzewany nad ogniem.
Wiadomo, że czas biegł dzieciom szyb-
ciej, ciekawiej, a nawet smaczniej, kie-
dy podczas doglądania bydła dziewczyn-
ki gotowały w garnku „gróle” (ziemnia-
ki) przyniesione z domu, podawane nieraz
z bryndzą, chłopcy strugali z drewna łyż-
ki, a potem wszyscy wspólnie spożywali
przygotowany w plenerze posiłek.
Przytoczyć tutaj warto też autentycz-
ną historię, kiedy to grupa dzieci bawi-
ła się na łąkach, naśladując pielgrzymów
idących z procesją wiernych z Liwoczy do
Kacwina. Zamiast feretronu dziewczynki
niosły ozdobiony kwiatami pniak, chłop-
cy powiewali kobiecymi chustami przy-
twierdzonymi do długich patyków. Wszy-
scy szli w ustalonej kolejności, śpiewając
głośno pobożne pieśni. Całość wyglądała
tak wiarygodnie, że niejeden kacwinianin
pomyślał, iż ma do czynienia z prawdzi-
wymi pielgrzymami.
Nieodłącznym elementem dziecię-
cych, zwłaszcza dziewczęcych zabaw
były też tańce i śpiewy, połączone czę-
sto z koniecznością wykonywania danych
czynności. Do popularnych należała pio-
senka śpiewana w kółku z jedną dziew-
czynką pośrodku:
Moja Ulijanko, klynknij na kolanko,
podeprzyj se bocki, chyć się za warkocki,
umyj się, uces sie,
kogo kochos, wybier se.
fot. Barbara Dąbrowska
Dawne zabawy dzieci
Powszechnie znaną zabawą był też
„Stary niedźwiedź mocno śpi”, ale już
mało kto zna dzisiaj taką wyliczankę:
Jedna deska, dwie deski
nie słuchały Tereski,
bo Tereska zło baba,
trzepie pyskiyem jak źiaba.
Dzieci wiejskie dawniej nie miały
zabawek. Jeśli chciały się czymś bawić,
musiały sobie to same wykonać. Na przy-
kład dziewczynki robiły „popki” (lalki)
z chustek, które nosiły na głowie, umie-
jętnie je zawijając. Czasami zdarzało się,
że w domu znalazła się jakaś „paradno
popka”, ale zazwyczaj był to podarunek
od krewnych przebywających w Amery-
ce. Natomiast chłopcy zimą robili sanki,
a pojedyncze deski z dawnej beczki na
kapustę wykorzystywali po przymoco-
waniu do stóp jako narty.
Dziś w świecie komputera i telewi-
zji, które raczej nie rozwijają twórczości
najmłodszych, warto może podpowie-
dzieć najmłodszym, jakie zabawy towa-
rzyszyły ich babciom i dziadkom w cza-
sach ich dzieciństwa.
Beata Magiera