background image
„Na Spiszu” nr 4 (65) 2007 r.
22
w zapomnienie. Jeśli nie ma w domu tradycji mówienia
gwarą to z czasem umiejętności posługiwania się gwarą za-
nika. Jest to niepokojące.
- Teraz może kilka informacji na temat twoich badań
zupełnie innej kultury, kultury polinezyjskiej.
- Wielkie przeżycie, poprzedzone wielkim przygoto-
waniem, 6 lat starań o paszport, 6 lat odmowy. Ze względu
na moją przeszłość Akowską byłem na czarnej liście. Kie-
dy jednak otrzymałem stypendium od rządu Indonezji dal-
sza odmowa wydania paszportu przez polskie władze gro-
ziła już skandalem dyplomatycznym. Więc udało się. Pra-
wie rok spędziłem w Indonezji, co mi bardzo dużo dało, wię-
cej niż późniejsze badania na pograniczu Tybetu i Armenii.
W Indonezji poznałem inny system myślenia, inna kulturę,
inne podejście do życia. Nam Europejczykom może się wy-
dawać, że wszyscy podobnie myślą, uznają takie same war-
tości, ale jest zupełnie inaczej.
W Armenii przeżyłem dość pouczające zdarzenie. Na
jednym ze spotkań wyjawiłem przypuszczenie, że nie towa-
rzyszy mi żaden agent miejscowej służby bezpieczeństwa,
na co usłyszałem odpowiedź, że dla nich jestem na tyle po-
ważnym człowiekiem nauki, że nie muszą mi takiej osoby
przydzielać. W latach 80-tych XX wieku jeden z polskich
działaczy niepodległościowych założył w głębi Kazachsta-
nu firmę handlującą obuwiem, ułatwiło to wyjazdy na bada-
nia do tego kraju. Wykłady naukowe zamieniły się w poszu-
kiwania, liczenie Polaków rozproszonych w Kazachstanie,
Tatarstanie (gdzie mieszkają potomkowie polskiej szlachty
białoruskiej przesiedleni w XVIII w.)
- Wróćmy do badań w Indonezji.
- Dobrze w czasie badań w Indonezji dotarłem do ple-
mienia Kubu, które wg badań radzieckiej historiografii ucho-
dziło za jedno z plemion ateistycznych. W 1905r. prowadził
tam badania mój poprzednik, który wysunął hipotezę, o ate-
istycznym plemieniu, nie uznającym wyższej istoty, nie wie-
rzącym w życie pozagrobowe. Uparłem się sprawdzić jak jest
naprawdę. Mój pobyt wśród mieszkańców plemienia Kubu
okazał się owocny. Zgromadziłem modlitwy, zaobserwo-
wałem religijne zachowania tubylców, co obaliło ateistycz-
ną teorię gorąco propagowaną przez ZSRR.
Wielce rozbawił mnie później zapis w prasie radziec-
kiej, który donosił, że „…dr Kamocki jest dobrym znaw-
cą problematyki indonezyjskiej, ale na religii to wcale się
nie zna…”
- Prowadzisz bardzo aktywne życie zawodowe, na-
ukowe pomimo wieku emerytalnego.
- Owszem, niedawno wróciłem z Węgier, gdzie w Dere-
niu spotkaliśmy się z potomkami górali polskich, także ze Spi-
sza, ale o tym opowie więcej nasz wspólny kolega Janek Budz
z Czarnej Góry, który też wziął udział w tej wyprawie.
Jutro jadę na konferencję naukową do Wilna, gdzie mam
wygłosić referat. Mam nadzieję, że na Boże Narodzenie uka-
że się kolejna moja książka o polskim roku obrzędowym.
W planach mam dwie ksiązki. Ta druga to wspomnienia
obieżyświata. Po przejściu na emeryturę wykładałem jesz-
cze na UMCS w Lublinie, do czerwca br. prowadziłem za-
jęcia na Uniwersytecie Śląskim w Cieszynie.
- Wróćmy na chwilę do przeszłości, do pracy zawo-
dowej. Kiedy rozpocząłeś?
- W Muzeum Etnograficznym rozpocząłem pracę w 1952
roku, spędziłem tam 40 lat, zacząłem od młodszego asysten-
ta, awansowałem do starszego kustosza- kierownika działu
etnografii pozaeuropejskiej, ten dział stworzyłem.
- Jakie nagrody, wyróżnienia otrzymałeś?
- Złoty Krzyż zasługi za działalność niepodległościo-
wą nadany przez Rząd Polski na uchodźctwie. Drugie od-
znaczenie, które sobie cenię to krzyż Armii Krajowej nada-
ny przez Londyn. Nie przyjąłem odznaczeń PRL-owskich.
Odmówiłem np. przyjęcia Krzyża Kawalerskiego od Lecha
Wałęsy, z prostego powodu. Nadawano jeszcze wtedy orde-
ry PRL-owskie, takiego nie chciałem.
- Może w takim razie trochę o działalności politycz-
nej, niepodległościowej powiesz?
- W listopadzie 1942 roku jako 15 letni chłopak złoży-
łem przysięgę wojskową w Narodowej Organizacji Wojsko-
wej, z którą przeszedłem do Armii Krajowej. W konspira-
cji zbrojnej byłem do 1946 r. W 1946 zdałem maturę. Pra-
cowałem w harcerstwie ale, że nie było tak jak tego chcia-
ły władze Polski Ludowej, wylewano mnie dwa razy z tej
organizacji.
W harcerstwie miałem stopień- tzw. młodzieżowego
harcerza Rzeczpospolitej w skrócie HR. Związana z tym ty-
tułem jest zabawna historia, która wyszła po latach. Po od-
tajnieniu teczek przez IPN poznałem zapis, który informo-
wał, że pewne działania harcerskie, nieprzychylne władzy
ludowej, prowadził arystokratycznego pochodzenia hrabia
Janusz Kamocki. Polskie Służby Bezpieczeństwa źle odczy-
tały skrót HR, przez co bez większych problemów zostałem
hrabią. Śmieję się dziś z tego bo wiem, że niektórzy wiele
by dali, aby otrzymać hrabiowski tytuł.
- Udało się uniknąć aresztowań?
- Nie, siedziałem 3 razy. Pierwszy i drugi raz stosun-
kowo krótko, po kilka tygodni, było to w czasach stalinow-
skich. Dało się wytrzymać, bezpieka nie miała pewnych do-
wodów na moją działalność. Najgorzej było, gdy bezpieka,
już w czasach Gomułki, trafiła na ślad mojej działalności
w konspiracyjnym harcerstwie. Zostałem zaaresztowany
z dwóch paragrafów objętych karą śmierci, ale ostatecznie
dostałem rok więzienia. Odsiedziałem pól roku (czas do ogło-
szenia wyroku sądu), resztę - w zawieszeniu.
- Czy to zniechęciło do dalszej działalności politycz-
nej, niepodległościowej?
- Nie, kiedy rozpoczęły się w Polsce strajki, jeszcze
przed solidarnościowe, z kilkoma kolegami stworzyliśmy
Międzyzakładowe Rady Porozumiewawcze Muzeów, coś
w rodzaju wolnych związków zawodowych. To później wsią-
kło w Solidarność. Mieliśmy satysfakcje, bo równo miesiąc