background image
Na Spiszu nr 1 (78) 2011 r.
32
się powiedzenie, że „miesopust dłu-
gi jest na piykne dziywki, a krotki na
brićkie”.
Na Spiszu jeszcze w latach 50-
tych XX wieku występowały namówi-
ny w obrzędach weselnych. Kawaler
przychodził w towarzystwie swata, któ-
rym zazwyczaj był krewny, najczęściej
chrzestny. Jego zadaniem było uzgod-
nienie warunków materialnych, a także
wysondowanie, co dostanie w posagu
przyszła panna młoda. Zazwyczaj wraz
z polem dostawała pierzynę, poduszki –
czyli zogłowki, skrzynię z ubraniami na
święta i na co dzień, krowę oraz drobny
inwentarz. Kiedy rozmowa przebiega-
ła pomyślnie, swat wraz z kawalerem
był częstowany wódką. Następnie ko-
lejnym etapem było wspólne spotka-
nie rodziców młodych. Wówczas po-
twierdzali ustnie wcześniejszą umowę
zawartą ze swatem, godząc się tym sa-
mym na przekazanie odpowiedniego
majątku swoim dzieciom.
Po namowinach młodzi wraz ze
świadkami, którymi zazwyczaj zosta-
wali chrzestni, udawali się do probosz-
cza zadać na zapowiedzi. Następnie od-
bywały się rynkowiny, czyli zaręczyny
w domu przyszłej młodej panny. Zapra-
szano na nie przyszłych teściów, druh-
ny i drużbów. Podczas zaręczyn ważną
rolę odgrywała starościna. Sprzedawa-
ła wianek młodej panny, który został
przez nią wcześniej wykonany z mir-
ty. W trakcie tego obrzędu starościna
wypowiadała następujące słowa: „Jo tyn
to winiec zrobiła, uczciwie zef go zbiera-
ła, wiyła i nosiyła. Tak i teroz wcym go
uczciwie przeukozać, bo jak Anieli Pa-
niynce Maryi z dwunastu gwiozd ko-
rune słozyli, tak i jo tyn to winiec z 12
gałonzek uwiła i do tego casu zef go no-
siył”. Goście dawali raczej małe datki,
za wyjątkiem młodego, którego obo-
wiązkiem było zapłacić wysoką kwotę.
W końcu kupował wianek ze świeżej,
pięknej mirty. Na koniec starosta ogła-
szał przy świadkach, że młodzi zostali
zaręczeni. Oficjalne ogłoszenie decy-
zji zostawało przyjmowane z radością.
Młodzież tańczyła, a starsi rozmawiali
o organizacji wesela…
Elżbieta Łukuś
Młodym trudno w dzisiejszych
czasach uwierzyć, że jeszcze na po-
czątku XX wieku obowiązywały zu-
pełnie inne zasady i normy obyczajo-
we dotyczące zamążpójścia. To rodzice
decydowali o wyborze kandydata na
współmałżonka dla swojego dziecka.
Najważniejsze przy tym było kryte-
rium ekonomiczne. Często o tym de-
cydowało pole – jego ilość i położenie.
W czasach, kiedy ziemia była podsta-
wowym źródłem utrzymania, zabiega-
no o powiększanie areału pola. Zatem
decyzje dotyczące przyszłości członków
rodziny podporządkowane były intere-
som majątkowym. W tej sytuacji mło-
dych rzadko pytano o zdanie. Sprawy
uczuciowe nie były zbytnio brane pod
uwagę. Z kolei ważnymi przymiotami
osobowości były pracowitość i oszczęd-
ność. Związki zazwyczaj dobierano na
zasadzie podobnego stanu majątkowe-
go partnerów. Jeśli chłopak pochodził
z gazdowskij rodziny, wówczas jego ro-
dzice rozglądali się za majętną przyszłą
synową. Wskazywali mu odpowiednią
dziewczynę, natomiast zadaniem chło-
paka było zorientowanie się, czy rodzi-
ce dziewczyny są zainteresowani jego
osobą. Jeśli był przyjmowany życzliwie,
oznaczało to, że jego zaloty nabiera-
ły charakteru zobowiązującego. Mło-
dzi nie mogli się potajemnie spotykać.
Okazjami do spotkań była kądziel-
na izba, zakończenie prac związanych
z darciem pierza oraz uroczystości re-
ligijne i weselne. Zaloty w większości
spiskich wiosek określane było jako
chodzynie na fryj. Narzeczoną nazywa-
no fryjyrkom, natomiast chłopak to był
fryjyrz. Z kolei w rejonie tatrzańskim
na Spiszu (Czarna Góra- Rzepiska-
Jurgów) używano określeń na narze-
czonych: frejyrz, frejerka, a chodzenie
w zaloty zwano chodzić na frej.
Bardzo często zdarzało się, że
dziewczyna za pośrednictwem swata
przysłanego przez rodzinę chłopaka
poznawała swojego przyszłego męża.
Nie znała ani jego cech charakteru,
ani zainteresowań. Z relacji starszych
osób znane są przypadki, że młodzi po
trzech tygodniach znajomości zawierali
związki małżeńskie. Wynikało to cza-
sami z trudnej sytuacji rodzinnej. Gdy
zabrakło gospodyni w domu, kawaler
był zmuszony przez okoliczności do
szybkiego ożenku. Najczęstszym okre-
sem, kiedy zawierano związki małżeń-
skie był czas karnawału. Wręcz utarło
ŚPISKIE ZALOTY
– CZYLI „IDYM NA FRYJ”
Przydatnych na Walentynki kilka słów o swataniu
Rynkowiny - młody pon kukuje wianek od starościny
f
ot. R
yszar
d M. R
emisz
ewski
Gwara
Na Spiszu
Jeśli dziewczyna była
majętna, uchodziła za
dobrą kandydatkę na żonę