background image
Na Spiszu nr 2 (83) 2012 r.
26
Transport bez przeszkód dotarł na czas
do naszej „BABY JAGI „.
W miarę narastania zapotrzebo-
wania na wypoczynek nad jeziorami
mazurskimi, Warszawska Wytwórnia
Surowic i Szczepionek zakupiła są-
siednie gospodarstwo rolne i zbudowa-
ła tam ośrodek wypoczynkowy, któ-
ry po zmianie ustroju w Polsce został
sprzedany.
W dobie ogólnego niedostatku
w kraju, Rada Zakładowa miała za za-
danie organizować pomoc pracowni-
kom w nabywaniu potrzebnych towa-
rów żywnościowych i bytowych. Tym
„życiowym” problemem zajmował
się społecznie zespół osób pod moim
kierownictwem.
W ramach działalności kulturalnej
kupowaliśmy bilety do kin i teatrów
oraz karnety do filharmonii na koncerty
muzyki poważnej. Dzięki temu wielu
pracowników uzyskało szeroki dostęp
do dóbr kultury i sztuki.
W czasie studiów należałem do
chóru akademickiego. Moje zamiło-
wanie do śpiewu, po studiach, kon-
tynuowałem w 75 osobowym chórze
„Krakowskie Echo” w Krakowskim
Domu Kultury, w Pałacu Pod Bara-
nami. Nasz chór koncertował wie-
lokrotnie w Krakowskiej Filharmonii
i zagranicą w kilku ościennych kra-
jach. Podczas występów w Pradze by-
łem również konferansjerem w języku
czeskim. Poszukując możliwości po-
zyskania wiedzy z zakresu malarstwa
i sztuki, zapisałem się na roczny kurs
z historii sztuki. Wykłady z tej dzie-
dziny, pełne pasji, prowadził Prof. W.
Hodys. Wysłuchanie wszystkich wy-
kładów wydatnie poszerzyło moją wie-
dzę o sztuce.
Pracownicy z wyższym wykształce-
niem zatrudnieni w działach produk-
cyjnych Wytwórni byli zobligowani do
czytania literatury fachowej publikowa-
nej w polskich i zagranicznych czasopi-
smach naukowych. Ze streszczeń tych
artykułów tworzyliśmy tak zwane fiszki
z tytułami i autorami prac, wykorzysty-
wane do sprawozdań na zebrania na-
ukowe, odbywane permanentnie ,oraz
do prac związanych z postępem tech-
nicznym i technologicznym Wytwórni
Surowic i Szczepionek BIOMED.
Osobiście tłumaczyłem prace z języ-
ka słowackiego, czeskiego, rosyjskiego
i angielskiego.
Szczegółowy plan postępu tech-
nicznego był realizowany w Wydzia-
le Postępu Technicznego pod kierun-
kiem doradcy naukowego. Efektem
tych działań były nowe preparaty dia-
gnostyczne ,profilaktyczne, lecznicze,
antyimportowe. Krzywa wskazują-
ca procent udziału nowych wyrobów
w wartości całej produkcji nieustannie
szła w górę. Osobiście odczuwałem
z tego powodu wielką dumę
W mojej mentalności było coś, co
zmuszało mnie do zadawania sobie py-
tań DLACZEGO. Przez to do każde-
go działania w procesie produkcyjnym
podchodziłem po analizie aktualnego
stanu. Szukałem odpowiedzi na pyta-
nie co można zmienić, ulepszyć. Dzięki
temu rodziły się nowe pomysły tech-
nologiczne, które po sprawdzeniu były
wprowadzane do produkcji. Rosła ilość
moich wniosków racjonalizatorskich.
Dyrektor Zjednoczenia BIOMED wy-
różnił mnie za to srebrną i złotą od-
znaką Racjonalizatora Produkcji.
W rosyjskim czasopiśmie mikro-
biologicznym znalazłem pracę na temat
nowej metody oczyszczania surowicy
przeciwtężcowej przy użyciu wymien-
ników jonowych. Wynikami prac oraz
wyliczeniami korzyści po ewentualnym
zastosowaniu tej metody w naszym za-
kładzie zainteresowałem dyrektora dr
Zygmunta Moszczeńskiego, który
uznał za zasadny mój wyjazd do Insty-
tutu Miecznikowa w Moskwie celem
zapoznania się z opublikowaną, nową
metodą oczyszczania surowicy. Mój
wniosek został zaakceptowany przez
dyrektora Zjednoczenia Biomed
i Ministerstwo Zdrowia.
Do Moskwy wyjechałem w lutym
1964 roku. Zakład produkcyjny Insty-
tutu Miecznikowa znajduje się w od-
ległości 40 km od Moskwy, gdzie co-
dziennie dojeżdżałem, gdyż byłem
zakwaterowany w moskiewskim ho-
telu Warszawa na Placu Październi-
ka. Mój miesięczny pobyt szkoleniowy
zakończyłem złożeniem stosownego
sprawozdania w Ministerstwie Zdro-
wia ZSSR. Spacerując po Moskwie by-
łem zdumiony, że Rosjanie przy tem-
peraturze -28 stopni C, zajadali lody.
Zaskoczył mnie też widok dużego ba-
senu kąpielowego na otwartej prze-
strzeni z unoszącą się nad nim parą
wodną, w którym pływali mieszkań-
cy Moskwy.
Mój wolny czas starałem się mak-
symalnie wykorzystać na zwiedzanie
moskiewskich atrakcji. Na Placu Czer-
wonym, po odstaniu bardzo długiej ko-
lejki, dostałem się do Mauzoleum Le-
nina. Nie było czasu na kontemplację,
ale obraz utrwalony w moim umyśle
tkwi we mnie dotychczas.
W Galerii Tretiakowskiej syci-
łem wzrok widokiem znanych mi z re-
produkcji, obrazów. Oglądając dzieła
Picassa z okresu „niebieskiego” od-
kryłem, że Picasso „umiał” malować
realistycznie.
W Wielkim Teatrze obejrzałem
operę Romeo i Julia, a w Pałacu Zjaz-
dów na Kremlu podziwiałem balet Je-
zioro Łabędzie.
Oglądając wykonawców tych
dzieł, przeżywałem chwile wielkiego
wzruszenia.
W hotelu pod moim pokojem była
restauracja z salą taneczną. Tutaj spo-
żywałem posiłki. Zdarzył mi się dzień,
Dyr. Payerhin podczas 30-lecia Wytwórni
Surowic i Szczepionek, Kraków 1975
Ludzie
Na Spiszu